Jak może wiecie z naszych przekazów na Facebooku i Instagramie, część naszej redakcji i kilku przyjaciół aktualnie eksploruje śnieżne tajemnice słynnej japońskiej wyspy Hokkaido. Trip jest oczywiście mocno nastawiony na jazdę w głębokim puchu, ale jednym z celów jaki nam przyświeca jest także dotarcie do miejsc mniej oczywistych, ale niezwykle ciekawych. Poniżej kilka wrażeń i „pocztówek” z naszej podróży – trwa ona już od 20 stycznia, a to nie koniec, bo przed nami jeszcze 10 dni!
Koncept na naszą podróż oparta jest o brak planu i uzależnienie trasy od pogody. W tym celu przemieszczamy się i mieszkamy w kamperze. Jadąc do Japonii mieliśmy tylko szczątkowe informacje jak funkcjonować w tej formule, szczególnie, że na pokładzie kampera nie ma toalety ani łazienki. Na miejscu okazało się jednak, że sprawa jest prostsza niż nam się zdawało. Gęsta sieć 24-godzinnych sklepów i onseny (łaźnie z górącymi źródłami) powodują, że kwestie sanitarno-higinieczne nie stanowią najmniejszego problemu. Jeżeli więc macie ochotę na odrobinę hipisowskiego funkcjonowania i nie lubicie planować wszystkiego do przodu – polecamy taką formułę! Nasze kampery (podróżowaliśmy w dwa pojazdy) wypożyczyliśmy z firmy DO-CAMPER – dają radę na maksa!
fot. Bartek Pawlik
Niezwykle pomocna w docieraniu do ciekawych miejsc jest strona www.hokkaidowilds.com, o której mogliście przeczytać już na naszej stronie. Mieliśmy przyjemność dwukrotnie już udać się z jej autorem do dwóch różnych chatek – jeżeli będziecie na Hokkaido polecamy serdecznie! Szczegóły naszych schroniskowych eskapad przeczytacie oczywiście w nowym numerze Pure Powder. Poniżej tylko jedna z chatek – Hiyamizu – zlokalizowana pod szczytem Mt. Sapporo. Jeżeli zamierzacie się wybrać do jednego ze schronisk, koniecznie przeczytajcie TEN ARTYKUŁ dotyczący etykiety korzystaniach z chatek. Jak się okazuje, etykieta to w Japonii niezwykle ważna sprawa, a nie chcecie aby miejscowi dziwnie się na Was patrzyli. Dla dotarcia w takie miejsca jak poniżej warto jednak zapoznać się z japońskimi zwyczajami!
„A jak ośrodki narciarskie?” – zapewne zapytacie. Do tej pory odwiedziliśmy ich kilka – Kiroro, Moiwa, Furano i Asahidake Ropeway. Słynne Niseko i tamtejsze wyciągi na zboczach Annupuri odpuściliśmy sobie ze względu na duże tłumy. Nasze wizyty dokładniej opiszemy w artykule w magazynie, jednak wniosek z wizyt płynie jeden – jeżeli nie znasz świetnie terenu i nie jesteś pierwszy, to zapomnij o świeżych śladach. Teren w ciągu pierwszych dwóch godzin jest rozjeżdżony. O Niseko krążą legendy, że na otwarcie bramek przez które trzeba przejechać do stref freeride’owych potrafi czekać w kolejce 150 osób. Mniej znane ośrodki wyglądają już nieco lepiej pod tym kątem, ale warto dokładnie na mapie zapoznać się z ukształtowaniem terenu żeby szybko dostać się na dobre spoty. Tak czy inaczej, w te mniej znane warto czasem pojechać – na przykład dla takich fajnych fotek jak te poniżej z Kiroro (które chyba najbardziej przypadło nam do gustu):
Co do opadów – rzeczywiście są absurdalnie duże, a chodzą słuchy, że i tak nie trafiliśmy na najbardziej śnieżną zimę jaka może nawiedzić wyspę. Nie ma to jednak znaczenia, bo śniegu jest cholernie cholernie dużo. Przez część naszej wycieczki plany krzyżował niestety silny wiatr, który w korelacji z bardzo niskimi temperaturami (nawet -13 stopni) powodował, że dłuższe przebywanie w górach był prawdziwie nieznośne. Słońce widzieliśmy na Hokkaido może ze dwa razy i co ciekawe – zawsze w weekendy 🙂 Poniżej dowód ze szczytu Mt. Sapporo czyli Sapporo-dake.
Jeżeli jednak wiatr wieje z nieco mniejsza siłą, to formacje śnieżne są naprawdę niespotykane. Czasami wystarczy mała gałązka, a padający płatek po płatku śnieg potrafi stworzyć niezwykłe kształty, które nadają tutejszym lasom naprawdę magicznego charakteru:
Słońce trafiliśmy także na górze Harukayama, gdzie można jeździć z widokiem na Morze Japońskie. Morza na fotce nie widać, ale musicie uwierzyć nam na słowo. Za to słońce „prawie” świeci. Naprawdę – słońce na Hokkaido to rzadki widok.
Wycieczka obfituje także w mnóstwo ciekawych zdarzeń – i to nie tylko takich jak automat podający kapcie w pralni, czy tankowanie samochodu w dziwaczny sposób. Np. w miejscowości Otaru spotkaliśmy sporą grupę sympatycznych surferów, która mimo lodowatych wiatrów i śniegu na plaży korzystała z fal na Morzu Japońskim:
Aktualnie piszemy ten tekst na gorąco (mimo że na zewnątrz -15) z rejonu miasteczka Aibetsu w centralnej części wyspy. Przed nami jeszcze wycieczki do prawdopodobnie dwóch chatek, które powinny oferować dostęp do ciekawego terenu, a dodatkowo może także jakiś mniej znany ośrodek w tej części Hokkaido. Pogoda pokaże co uda się zrobić!
Jeżeli doczytaliście do tego miejsca to mówimy Wam ‚arigato gozaimas’ i idziemy spać, bo jutro czeka nas długa droga do chatki Teshio Dake!
Tekst: @piotrekgnalicki
Zdjęcia: @welldonegan, @bart.pawlik, @szymonpawlik