Na początku chciałbym rozwiać jeden mit, który mimo, że wielokrotnie obalany, to nadal ma się świetnie. Mit ten głosi, że istnieją narty “uniwersalne”, na których bez problemu posadzimy ociekające stylem cork 9 tail w snowparku oraz zjedziemy freeride’ową linię jakiej nie powstydziłby się narciarski superbohater z Alaski.
Drodzy czytelnicy – nart takich nie ma, a jeżeli ktoś z łatwością robi obie wspomniane wyżej rzeczy, to prawdopodobnie zrobiłby je także na Polsportach Epoxy 3000 sprzed 30 lat. Dlatego też jeżeli chcemy sprawić sobie odpowiednią zabawkę do jazdy w terenie, musimy najpierw zadać sobie pytanie o nasz styl jazdy i preferowane miejsca w jakich będziemy oddawać się śnieżnym uciechom.
W pierwszej części naszego mini poradnika przyjrzymy się tzw. dużym zabawkom dla dużych chłopców (i dużych dziewcząt), czyli nartom do poważnych akcji big mountain. Jeżeli zatem, drogi czytelniku, odnajdujesz się w otwartych przestrzeniach usianych skałami, nachylenie przekraczające 40 stopni nie robi na Tobie wrażenia, a prędkości graniczące z szaleństwem są Twoim chlebem powszednim – ten tekst jest właśnie dla Ciebie.
Dobór odpowiedniej do takiego stylu jazdy narty jest po części sprawą indywidualną, jednak sprzęt adresowany do wysokogórskich demonów prędkości, ma kilka wspólnych cech. Przede wszystkim narta ta powinna być stosunkowo długa, w przypadku nieco niższych riderów przekraczająca wzrost nawet o 10 cm. Jeżeli ktoś lubi pojechać szybko i atakuje duże zbocza, z reguły ma umiejętności by okiełznać dechy o wymiarze oscylującym wokół 190 cm. Nie zapominajmy, że w miarę możliwości duże linie powinno się jeździć szybko i zdecydowanie, kilkoma dużymi łukami, a nie milionem drobnych skrętów. Wszystko to po to, by jak najszybciej opuścić rejony, które bądź co bądź są dość niebezpieczne i nie obciążać zbytnio pokrywy śnieżnej. W kwestii flexu, również lepiej będzie jeżeli nasza narta nie będzie przypominała swoją charakterystyką twardości rozgotowanego makaronu. Poszukując zatem lepszej kontroli przy dużych prędkościach wybierajmy deski nieco dłuższe i sztywniejsze.
Jeżeli chodzi o rocker, to typowa narta big mountain powinna mieć go tylko z przodu, ewentualnie delikatny z tyłu. Płaski, pozbawiony dużego rockera fragment za naszymi piętami będzie sprzymierzeńcem w przypadku ewentualnego skoku ze skałki. Nawet jeżeli lądując siądziemy lekko na tyły, płaski tył zapewni nam stabilność i ułatwi odjechanie dropa. Warto jednak zwrócić uwagę, by wzorem nart snowparkowych nasze narty miały lekko podgiętą samą piętkę. Sprawdza się ona w przypadku jazdy w wąskich żlebach lub miejscach gdzie trzeba się kawałek zsunąć, wycofać lub przesunąć się tyłem by móc dalej kontynuować zjazd. Podgięta piętka gładko przejedzie po zmrożonej śnieżnej zastrudze i nie utkwi w niej wytrącając nas z równowagi.
Preferencje dotyczące taliowania narty big mountain można podzielić na dwie grupy. W pierwszej z nich znajdą się wszyscy ci szczęśliwcy, którzy mogą na szczyt wymarzonej góry dostać się helikopterem. Oni będą mogli pozwolić sobie na narty szersze, a przez co cięższe. Całą brudną robotę związaną z dotarciem do celu, odwali za nich bowiem brutalna siła setek koni mechanicznych napędzających wirnik śmigłowca. Tutaj można puścić wodze fantazji i zaopatrzyć się w naprawdę szerokie narty mocno powyżej 115 mm pod butem. Warto jednak zachować umiar – pamiętajmy, że śnieg na otwartej górskiej przestrzeni, nie jest zwykle puchem w którym będziemy zanurzać się po pas. Podlega on przekształceniom i osiada szybciej niż ten z jakim możemy mieć do czynienia np. w lasach. Ekstremalnie szeroka narta nie jest więc aż tak potrzebna, aczkolwiek na pewno da sporo frajdy dzięki zwiększonemu uczuciu surfowania.

bigmountain freeride
Druga, znacznie szersza grupa adresatów nart do jazdy w dużych górach, to wszyscy ci, którzy śmigłowce oglądają stąpając po twardym gruncie, a upragnione szczyty osiągają korzystając ze sposobów sprawdzonych od setek lat, czyli na własnych nogach. Jeżeli więc od upatrzonej linii dzieli Cię kilka tysięcy kroków, parę gram narty mniej na pewno przysłuży się zmniejszeniu zadyszki na podejściu. Dlatego cierpliwi freeriderzy-skiturowcy zadowolić się powinni nartą nieco węższą. Jeżeli będzie ona miała w okolicach 105 mm pod butem to nadal doskonale poradzi sobie w głębokim śniegu i dostarczy całą masę doskonałych wrażeń. Osobiście uważam jednak, że schodzenie poniżej 100-105 mm talii w przypadku nart z przeznaczeniem na freeride, raczej mija się z celem. Przecież to właśnie dzięki temu że na przestrzeni ostatnich 10 lat sprzęt znacznie “przytył”, możemy cieszyć się wrażeniami dostępnymi dawniej tylko dla snowboardzistów!
Piotr Gnalicki
Jan Olszyński/ Szymon Pawlik
Zobacz również: